Od Szklarki do Szrenicy
Na dworcu Wrocław Główny jesteśmy chwilę po ósmej. W sobotę o tej porze, nawet po sezonie, panuje tu spory ruch. Mijamy turystów wyjeżdżających z Wrocławia, jak i tych, którzy właśnie na sobotę przyjechali do stolicy regionu, aby pozwiedzać, zabawić się czy po prostu zrobić zakupy. Tym razem nasz pociąg podstawia się dopiero chwilę przed odjazdem, jednak jest to na szczęście jeden z najnowszych nabytków Kolei Dolnośląskich, pięcioczłonowy Elf II od bydgoskiej Pesy, a więc udaje nam się znaleźć miejsce siedzące.
Nasz pociąg to KD Sprinter Szklarka. Coraz więcej pociągów Kolei Dolnośląskich ma swoje nazwy, co z jednej strony jest bardzo sympatyczne, a z drugiej strony ułatwia orientację. Łatwiej zapytać o pociąg "Szklarka" niż o pociąg "sześćdziesiąt dziewięć sto trzy". Nasz pociąg jest przyspieszony, co i sama nazwa sugeruje, jednak aby dojechać z Wrocławia do Szklarskiej Poręby potrzebuje prawie trzy godziny. No ale nie jest to prosta trasa przez niziny. Na szczęście widoki za oknem rekompensują wszystko.
Tym razem nie jedziemy do końca. Wysiadamy na przystanku Szklarska Poręba Dolna. Gdybyśmy mieli więcej czasu, to warto byłoby tu trochę zboczyć z trasy, aby zobaczyć dawne sanatorium chorób płucnych Moltkefels, które otwarto 17 kwietnia 1904 roku i działa do dzisiaj jako obiekt służby zdrowia. Ciekawy jest też niewielki budynek dworca, chociaż obecnie znajduje się w katastrofalnym stanie. Jest jednak jest nadzieja. Od jakiegoś czasu budynek znajduje się w remoncie i jak informują tablice, ma tu powstać muzeum motoryzacji. Trzymamy kciuki!
Dzisiaj za wiele czasu na zbaczanie z głównej trasy nie mamy, bo plan jest napięty. Od razu więc spod dworca ruszamy czarnym szlakiem. Najpierw biegnie on ulicą, a potem leśną drogą. Schodzimy nim aż do drogi prowadzącej z Jeleniej Góry do Szklarskiej Poręby. To ruchliwa krajowa “trójka” prowadząca do przejścia granicznego w Jakuszycach, a więc mimo wyznaczonego przejścia dla pieszych, trzeba uważać na kierowców nie zawsze jeżdżący tu z rozsądną prędkością. Szybko mijamy parking, gdzie zazwyczaj jest tłoczno i nieciekawie. Przechodzimy mostem i trafiamy na wejście do Karkonoskiego Parku Narodowego.
Odtąd będziemy wędrować przez Karkonoski Park Narodowy, musimy więc kupić bilet wstępu. Można to zrobić w budce albo przez Internet. Część z was zapewne zżyma się na konieczność zakupu biletów do parku, ale to nasza cegiełka, którą dorzucamy do ochrony przyrody. Warto! Nawet w sąsiednich Czechach, gdzie wstęp do parków jest bezpłatny, od jakiegoś czasu mówi się już wprowadzeniu przynajmniej dobrowolnych opłat. I co ciekawe, większość czeskich turystów popiera to rozwiązanie.
Karkonoski Park Narodowy utworzono dopiero pod koniec lat 50. XX wieku, ale konieczność ochrony niezwykłej przyrody w Karkonoszach dostrzegano już wcześniej. Śnieżne Kotły i Czarny Kocioł Jagniątkowski zostały objęte ochroną w latach 20. XX wieku, zaś w 1933 roku pruska rejencja w Legnicy, której podlegał ten obszar, uznała Karkonosze za obszar ochrony roślin. Powstały wtedy pierwsze rezerwaty przyrody w Kotle Łomniczki, Kotłach Wielkiego i Małego Stawu, Śnieżnych Kotłach i w Czarnym Kotle, a większość karkonoskich skałek granitowych skałek uznano za pomniki przyrody.
Kawałek za punktem kasowym docieramy do schroniska Kochanówka i wodospadu Szklarki. Jest to drugi pod względem wysokości wodospad w polskiej części Karkonoszy. Jest bardzo charakterystyczny, bo spadająca kaskada wody zwęża się ku dołowi. Odwiedzano go już prawdopodobnie w połowie XVII wieku, a stojące tu dzisiaj schronisko to przebudowana gospoda z połowy XIX wieku. Wtedy też właściciel schroniska tamował wodę na progu wodospadu, i puszczał ją - oczywiście za stosowną opłatą - kiedy pojawiali się turyści.
Dalej wędrujemy szlakiem niebieskim aż na znajdujące się kawałek nad schroniskiem Pod Łabskim Szczytem Mokre Rozdroże. To najbardziej męcząca część naszej wycieczki, bo biegnąca głównie pod górę. Ale piękne widoki na pewno rekompensują wysiłek. Najpiękniejszy odcinek jednak jeszcze przed nami. Szlak zielony z Mokrego Rozdroża na Mokrą Przełęcz poprowadzony przez Szrenickie Mokradła zapewnia niezapomniane widoki, oczywiście pod warunkiem, że chmury są odpowiednio wysoko i nie wędrujemy przez mgłę. Trasa poprowadzona drewnianymi kładkami i kamiennymi ścieżkami. Stąd już tylko kawałek do schroniska na Szrenicy.
Schronisko na Szrenicy jest stosunkowo młode. Do jego powstania przyczyniła się napięta sytuacja na granicy niemiecko-czechosłowackiej po zakończeniu I wojny światowej. Władze czechosłowackie mocno ograniczały uprawnienia niemieckich właścicieli i dzierżawców schronisk w Karkonoszach, stąd wielu z nich decydowało się na budowę nowy, konkurencyjnych obiektów po niemieckiej stronie. Gdy na początku lat 20. XX wieku Niemcowi Endlerowi odmówiono koncesji na dalsze prowadzenie Voseckiej Boudy, wybudował właśnie dzisiejsze schronisko na Szrenicy.
Do Szklarskiej Poręby możemy stąd wrócić na dwa sposoby. Szybko lub wolno. Szybko - zjeżdżając wyciągiem, wolno - wędrując czerwonym szlakiem przez Halę Szrenicką i Wąwóz Kamieńczyka (to potoczne określenia, tak naprawdę wąwóz ze szlaku widzimy tylko z góry). My wybieramy tą drugą wersję i docieramy ostatecznie do dworca Szklarska Poręba Górna. To główny dworzec w mieście, który kilka lat temu został pięknie odnowiony przez PKP S.A. Budynek w stylu sudeckim zachwyca z każdej strony. Jest tu kasa, niewielka poczekalnia i bezpłatne toalety.
Niestety nadal nie działa tutaj lokal gastronomiczny, ale zawsze możecie skorzystać z kiosku zlokalizowanego na dawnym placu węglowym za dworcem. Możecie tu coś przekąsić, napić się kawy, piwa lub czeskiej kofoli. Dlaczego punkt jest poza dworcem, a nie na dworcu? To skomplikowane. Nikt głośno tego nie mówi, ale zapewne największy problem stanowi ustawowy zakaz sprzedaży alkoholu na dworcach, który - szczególnie w rejonach turystycznych - zniechęca restauratorów do wynajmu pomieszczeń.
Nasz pociąg to tym razem KD Sprinter Szrenica, którym w niecałe trzy godziny można wrócić do Wrocławia. Szrenica to kultowy pociąg. Zaczął kursować w 1992 roku. Skład EN71-043 miał unikalne na PKP biało-niebieskie malowanie i był wyposażony w stojaki na narty i mini-bar. Pociąg kursował do początku lat dwutysięcznych. Potem zachowano nazwę, jednak połączenie nie obsługiwano już specjalnie dedykowanym dla niego składem. Ostatnio pociąg KD Sprinter Szrenica jest realizowany najczęściej najnowszych składem elektrycznym Elf II należącym do Kolei Dolnośląskich.
👣 🧭
Cała opisana tu wycieczka średniozaawansowanym turystom przy dobrej pogodzie powinna zająć od 5 do 6 godzin. Jeśli więc idziecie trochę wolniej niż "prędkość szlakowa" albo chcecie mieć więcej czasu na przerwy, to powinniście zaplanować wyjazd o godzinę wcześniejszym lub powrót o godzinę późniejszym pociągiem. Podobnie jeśli zdecydujecie się na wyjazd w dzień powszedni, bo "sprintery" między Wrocławiem a Szklarską Porębą kursują tylko w dni wolne.
Tekst i zdjęcia: Wojciech Głodek
Ten artykuł powstał we wrześniu 2024 roku specjalnie dla Patronów kwartalnika Przystanek Dolny Śląsk. Ty również możesz wesprzeć nasze działania ❤️ na patronite.pl/przystanekd lub dokonując wpłaty dowolnej darowizny na cele statutowe bezpośrednio na konto naszego wydawcy, którym jest Instytut Dolnośląski (nr konta 28 2130 0004 2001 0663 3879 0001). Darowiznę taką możesz odliczyć w zeznaniu podatkowym. Pamiętaj, że Przystanek Dolny Śląsk to niezależny portal o Dolnym Śląsku i aby działać dalej potrzebuje też Twojego wsparcia.
Leave a Comment