Kolejna tajemnica ukryta w podziemiach Riese - rozmowa z Bartoszem Rdułtowskim
Od dekad wysyłamy w kosmos informacje w poszukiwaniu obcej inteligencji. Twierdzimy, że Wszechświat milczy. A co, jeśli się mylimy? Może Wszechświat wcale nie milczy, tylko my jesteśmy głusi na najbardziej doniosły sygnał? Czy ukryta w podziemiach „Riese” tajemnica zapobiegnie wybuchowi trzeciej wojny światowej? Zapraszamy na rozmowę z Bartoszem Rdułtowskim, autorem thrillera fantastycznonaukowego „Sprzymierzeniec”.
Po dwudziestu pięciu latach pisania publikacji popularnonaukowych wydajesz nagle swoją debiutancką książkę beletrystyczną. Do tego nie jest to powieść historyczna, lecz thriller fantastycznonaukowy. Co stało za taką decyzją?
Powodów było kilka. Po pierwsze, od zawsze chciałem napisać powieść. By się sprawdzić, ale też, by móc nie trzymać się twardych reguł publikacji popularnonaukowych. Po drugie, o czym zapewne wielu Czytelników moich książek nie wiedziało, mam bardzo szerokie zainteresowania. Wykraczają one daleko poza tematy, jakie podejmowałem dotąd w moich śledztwach: tajemnice Gór Sowich, rola tajnych wojskowych projektów w generowaniu relacji o UFO czy tajemnice prac nad tajnymi broniami w Trzeciej Rzeszy.
To właśnie te „inne” tematy stały się podstawą do stworzenia intrygi opisanej w „Sprzymierzeńcu”?
Dokładnie tak. Moja fascynacja otaczającymi nas, ludzkość, tajemnicami trwa nieprzerwanie od piątego roku życia. Oczywiście wraz ze zdobywaną wiedzą na wiele pytań udało mi się uzyskać zadowalające odpowiedzi. Pojawiły się jednak nowe zagadki, które bez ustanku podsycają mój głód wiedzy. To one sprawiły, że zdecydowałem się napisać „Sprzymierzeńca”. Są to tajemnice, które wychodzą poza ramy drugowojennych sekretów, sięgając zarówno w odległe zakamarki kosmosu, jak i w naszą, ludzkości, przyszłość.
Mimo to akcja „Sprzymierzeńca” toczy się na Dolnym Śląsku w Górach Sowich. Dlaczego nie w twoim rodzinnym Krakowie?
To pewnie kwestia mojego sentymentu do Gór Sowich. Jak zauważyłeś, akcja „Sprzymierzeńca”, poza ostatnim czwartym rozdziałem, zasadniczo przebiega na Gontowej. To szczególne dla mnie miejsce. Przez kilka lat wraz z Łukaszem Orlickim z GEMO weryfikowaliśmy zagadkę sztolni numer trzy i ukrytego tam ponoć pod koniec wojny depozytu. Opisaliśmy nasze śledztwo w książce „Zaginiony konwój do Riese”. Pisząc powieść beletrystyczną, mogłem pozwolić sobie na nieco swobody. Stąd też tworząc scenariusz intrygi, niemal od razu zdecydowałem się umieścić ją w rejonie Gontowej.
Zagadka otwierająca twoją powieść jest faktycznie typowo wojenna. W marcu 1945 roku niemiecki wywiad wojskowy ma otrzymać zaskakującą propozycję. Tajemnicza osoba, nazywająca siebie „Sprzymierzeńcem”, oferuje chylącej się ku upadkowi Trzeciej Rzeszy COŚ, mogącego zmienić globalny układ sił. Stawia jednak pewien warunek...
Istotny warunek. Miejscem przekazania depozytu ma być odpowiednio przygotowany podziemny obiekt w Górach Sowich.
Czy jest w tym źdźbło prawdy?
To zależy, jak na to spojrzeć. Istnieją pewne dokumenty odkryte kilka lat temu w praskim archiwum, potwierdzające, że w połowie kwietnia 1945 roku zdecydowano się pilnie wykończyć jeden z podziemnych kompleksów budowanych na potrzeby projektu „Riese”. Do tego, z dokumentów wynika wprost, że miał być to obiekt odporny na najcięższe bombardowania. A wszystko po to, jak czytamy w dokumentach, by ulokować w owych podziemiach magazyn z bronią.
Jednym słowem zaczynasz swoją powieść od typowej wojennej zagadki. Mamy ukryte podziemia, jakiś depozyt, zagadkowego „Sprzymierzeńca”, który z sobie tylko wiadomych powodów chce pomóc Trzeciej Rzeszy. Po pierwszych kilkudziesięciu stronach twojej książki można pomyśleć, że dalsza część akcji przebiegać będzie w ten, nazwijmy to, szablonowy sposób. Tymczasem...
Dość szybko okazuje się, że fakty wyglądają zupełnie inaczej, a skryta od czasów drugiej wojny w podziemiach na Gontowej tajemnica ma inny wymiar. W tym miejscu zaczyna się właściwa akcja mojej powieści – ta już typowa dla książek fantastycznonaukowych.
Dodajmy tu może, że akcja twojej książki toczy się jesienią w 2025 roku. W Polsce mamy już nowego prezydenta, a Rosja decyduje się wykorzystać fakt wyjścia Stanów Zjednoczonych z NATO.
Nie bez przyczyny zdecydowałem się na taki scenariusz. Widmo atomowej apokalipsy nigdy nie było tak realne, jak w ciągu minionych kilku lat. A że w „Sprzymierzeńcu” chciałem nie tylko dać Czytelnikom intelektualną rozrywkę, ale też poruszyć szereg tematów wartych głębszego przemyślenia, to jednym z nich jest przerażający scenariusz globalnego atomowego konfliktu.
Jest też coś jeszcze. Bo ukryta w podziemiach tajemnica, może temu zapobiec.
Tu dochodzimy do jednego z tematów, którym interesuję się od wielu lat. Jednak wyjaśnienie, o co konkretnie chodzi, byłoby chyba zbytnim spojlerem.
Ostatni, czwarty rozdział „Sprzymierzeńca” nosi tytuł „Suma wszystkich tajemnic”.
Jest to zarazem najważniejszy rozdział w całej książce. To właśnie w nim ukazuję nie tylko nową, jak sądzę, koncepcję miejsca naszego gatunku we Wszechświecie. To także rozdział poruszający szereg innych jakże ciekawych zagadnień. Wspomnę tu tylko kilka: hipoteza ciemnego lasu, paradoks Fermiego, samoorganizacja materii.
Jednym słowem są to zapewne tematy, które zainteresują wszystkich fanów serialu „Problem trzech ciał”?
Nie tylko. W tle jest bowiem jeszcze jeden problem. Bodaj najważniejszy – sztuczna inteligencja.
Będzie ciąg dalszy „Sprzymierzeńca”?
Powiem tylko, że dużo nad tym ostatnio myślę...
Wywiad powstał we współpracy z Wydawnictwem Technol. Książkę „Sprzymierzeniec” oraz inne publikacje Bartosza Rdułtowskiego można nabyć na stronie www.wydawnictwotechnol.pl
Leave a Comment