Osada w sercu Gór Izerskich
Osada Orle położona jest w samym sercu Gór Izerskich, na malowniczej polanie przy drodze z Jakuszyc w Szklarskiej Porębie do Świeradowa-Zdroju. Jest doskonale znana wszystkim miłośnikom rowerów i biegówek, którzy licznie przybywają tu przez cały prawie rok. Turyści odwiedzają to miejsce od ponad stu lat, jednak jego historia rozpoczęła się znacznie wcześniej.
🖎 Wojciech Głodek
🖎 Wojciech Głodek
Osada Orle od strony Polany Jakuszyckiej | fot. Wojciech Głodek |
Bagna Babilonu
Mogłoby się wydawać, że Góry Izerskie od zawsze tętniły życiem, że przyciągały swoim pięknem rzesze turystów, że każdej zimy na szlaki wychodziły dziesiątki narciarzy. Tak jednak nie było, to dopiero przemiany połowy XIX wieku doprowadziły do otwarcia gór dla turystów. Dzięki budowie szlaków kolejowych ruch turystyczny nabrał rozpędu, a śnieg zamiast przerażać zaczął fascynować. Aktywny wypoczynek stał się modny.
Nie znaczy to jednak, że ludzie nie pojawiali się w górach już wcześniej. Osadnictwo do podnóża Gór Izerskich dotarło już w średniowieczu. Nie żyło się tu łatwo i nikt, kto nie musiał, nie zapuszczał się w dalsze partie gór. Zmienili to dopiero pod koniec średniowiecza walońscy poszukiwacze skarbów, a po nich hutnicy szkła poszukujący surowców do produkcji.
Od średniowiecza Góry Izerskie należały do rodziny Schaffgotschów, jednej z najbogatszych na Śląsku, której losy nierozerwalne są związane z tym regionem. Swoje piętno odcisnęli na rozwoju gospodarki, przemysłu i kultury. Pozostawili po sobie mnóstwo pamiątek – do dziś obecni są w prawie każdym śląskim zakątku. Pozostały po nich zamki, kościoły, fabryki.
Śródleśna polana, na której dzisiaj znajduje się Osada Orle, była wówczas częścią większego obszaru, który nosił nazwę Babelsbruch, co można tłumaczyć dosłownie jako Bagna Babilonu. Rzeczywiście budzące niegdyś grozę izerskie bagna zajmowały dużą część tych gór.
Wędrujące huty
Jednak Góry Izerskie obfitują nie tylko w torf. Bogate złoża kwarcu i gęste lasy na tym obszarze sprawiały, że okolice dzisiejszej Szklarskiej Poręby już od późnego średniowiecza były związane z hutnictwem szkła. Przemysł ten zużywał w procesie produkcyjnym ogromne ilości drewna, stąd konieczne stawało się przenoszenie zakładów, zwanych wtedy "wędrującymi hutami", w nowe miejsca, gdzie tego surowca było pod dostatkiem. Pierwsza huta dotarła do Białej Doliny - obecnie dzielnica Szklarskiej Poręby - w 1617 roku i należała do rodziny Preusslerów.
W 1754 roku wdowa po Georgu Sigmundzie Preusslerze – Johanna Catherina Preussler - została zobowiązana przez właściciela okolicznych dóbr, Karla Gotharda Schaffgotscha, do zamknięcia zakładu w Białej Dolinie, ze względu na zbyt silne przetrzebienie okolicznych lasów. Jednocześnie Zarząd Dóbr Schaffgotschów wskazał jej od razu miejsce na ulokowanie kolejnego zakładu.
Była to śródleśna polana przy tak zwanej "Alte Zoll Strasse", czyli Starej Drodze Celnej prowadzącej z Białej Doliny w Szklarskiej Porębie przez Rozdroże pod Cichą Równią do mostu granicznego na Izerze, gdzie krzyżowała się z drogą z Harrachova do Świeradowa-Zdroju. Nową osadę nazwano Karlsthal, czyli Doliną Karola na cześć ówczesnego właściciela tych ziem hrabiego Karla Gotharda Schaffgotscha. Przez przypadek nazwa ta jednak p🖎asowała także do spadkobiercy Johanny, jej syna Karla Christiana.
Huta Karlsthal powstała bardzo szybko. Według raportu radcy rządowego Rolfa Schneckera sporządzonego w kilka lat później, 25 stycznia 1765 roku, w hucie funkcjonował jeden piec, przy którym pracowało 10 hutników - dmuchaczy wraz z pomocnikami. Do pieca, gdzie na ruszcie spalano uprzednio wysuszone drewno, wstawiano donice z ogniotrwałej glinki wypełnione piaskiem kwarcowym. To z nich każdy z hutników - dmuchaczy nabierał płynną masę szklaną na metalowy piszczel i modelował do odpowiedniego kształtu.
Huta w Dolinie Karola zatrudniała okresami nawet 100 pracowników, którzy produkowali różnego rodzaju szkła białe i barwione, a także szkło mozaikowe "millefiori". Jednak mimo dobrego dostępu do surowca – kwarcu, drewna i wody – huta nigdy nie stała się konkurencyjna wobec innych zakładów w regionie. Jeden problem stanowił transport – wyroby do działających w Szklarskiej Porębie szlifierni i malarni były noszone w drewnianych koszach. Zimą droga zajmowała tragarzom nieraz nawet 9 godzin. Drugi - słaba jakość wyrobów. Nie pomogło nawet otwarcie drugiego zakładu Hoffnugsthal (dosł. Dolina Nadziei) w pobliżu osady Strickerhäuser (obecna dzielnica Harrachova – Mytiny).
Dopiero przejęcie obu hut przez mistrza szklarskiego z Harrachova Novego Svetu Franza Pohla w 1842 roku poprawiło nieco jakość wyrobów. Ostatecznie jednak hutę odkupili Schaffgotschowie i... bardzo szybko ją zamknęli. Przenieśli produkcję i pracowników do swojego zakładu Joesphinenhütte w Szklarskiej Porębie, który był wtedy jednym z najnowocześniejszych zakładów szklarskich na Śląsku.
Turyści i narciarze
Sama osada jednak nie przestała istnieć po zamknięciu huty. Było to możliwe dzięki rozwijającej się już intensywnie w II połowie XIX wieku turystyce. Jeszcze w 1843 roku Gottlieb Schneider uzyskał od hrabiego Schaffgotscha zgodę na postawienie obok huty gospody. Przetrwała ona wszystkie późniejsze zawirowania, łącznie z II wojną światową i do 1945 roku była prowadzona przez potomków Schneidera. Budynek, w którym się mieściła, rozebrano dopiero na początku lat 50. XX wieku.
Gospoda Schneidera była bardzo popularna wśród turystów na przełomie XIX i XX wieku. Jej reklamy często pojawiały się w lokalnej prasie. Stała się jednym z ulubionych miejsc odwiedzających ją artystów z kolonii w pobliskiej Szklarskiej Porębie, zaś noblista Gerhart Hauptmann ulokował tu pierwszy akt swojego dramatu "A Pipa tańczy".
Dzisiaj dawna osada Karlsthal cieszy się nie mniejszą popularnością niż w dawnych czasach, a dotrzeć do niej jest bardzo łatwo zarówno latem, jak i zimą, dzięki reaktywowanej w 2010 roku transgranicznej linii kolejowej ze Szklarskiej Poręby do czeskiego Kořenova.
Do pociągu wsiadamy w Szklarskiej Porębie Górnej i malowniczą "koleją izerską” jedziemy dwa przystanki. Kursują tu pociągi kolei czeskich w relacji ze Szklarskiej Poręby do Liberca. Do granicy obowiązują w nich bilety Kolei Dolnośląskich i dzięki obecnej promocji możemy ten odcinek przejechać za jedyne 2,50 zł. Wysiadamy na przystanku Szklarska Poręba Jakuszyce – w zależności od dnia tygodnia i pory roku mamy do dyspozycji od 3 do nawet 9 połączeń (wyszukiwarka połączeń PKP PLK).
Mogłoby się wydawać, że Góry Izerskie od zawsze tętniły życiem, że przyciągały swoim pięknem rzesze turystów, że każdej zimy na szlaki wychodziły dziesiątki narciarzy. Tak jednak nie było, to dopiero przemiany połowy XIX wieku doprowadziły do otwarcia gór dla turystów. Dzięki budowie szlaków kolejowych ruch turystyczny nabrał rozpędu, a śnieg zamiast przerażać zaczął fascynować. Aktywny wypoczynek stał się modny.
Nie znaczy to jednak, że ludzie nie pojawiali się w górach już wcześniej. Osadnictwo do podnóża Gór Izerskich dotarło już w średniowieczu. Nie żyło się tu łatwo i nikt, kto nie musiał, nie zapuszczał się w dalsze partie gór. Zmienili to dopiero pod koniec średniowiecza walońscy poszukiwacze skarbów, a po nich hutnicy szkła poszukujący surowców do produkcji.
Od średniowiecza Góry Izerskie należały do rodziny Schaffgotschów, jednej z najbogatszych na Śląsku, której losy nierozerwalne są związane z tym regionem. Swoje piętno odcisnęli na rozwoju gospodarki, przemysłu i kultury. Pozostawili po sobie mnóstwo pamiątek – do dziś obecni są w prawie każdym śląskim zakątku. Pozostały po nich zamki, kościoły, fabryki.
Śródleśna polana, na której dzisiaj znajduje się Osada Orle, była wówczas częścią większego obszaru, który nosił nazwę Babelsbruch, co można tłumaczyć dosłownie jako Bagna Babilonu. Rzeczywiście budzące niegdyś grozę izerskie bagna zajmowały dużą część tych gór.
Wędrujące huty
Jednak Góry Izerskie obfitują nie tylko w torf. Bogate złoża kwarcu i gęste lasy na tym obszarze sprawiały, że okolice dzisiejszej Szklarskiej Poręby już od późnego średniowiecza były związane z hutnictwem szkła. Przemysł ten zużywał w procesie produkcyjnym ogromne ilości drewna, stąd konieczne stawało się przenoszenie zakładów, zwanych wtedy "wędrującymi hutami", w nowe miejsca, gdzie tego surowca było pod dostatkiem. Pierwsza huta dotarła do Białej Doliny - obecnie dzielnica Szklarskiej Poręby - w 1617 roku i należała do rodziny Preusslerów.
W 1754 roku wdowa po Georgu Sigmundzie Preusslerze – Johanna Catherina Preussler - została zobowiązana przez właściciela okolicznych dóbr, Karla Gotharda Schaffgotscha, do zamknięcia zakładu w Białej Dolinie, ze względu na zbyt silne przetrzebienie okolicznych lasów. Jednocześnie Zarząd Dóbr Schaffgotschów wskazał jej od razu miejsce na ulokowanie kolejnego zakładu.
Była to śródleśna polana przy tak zwanej "Alte Zoll Strasse", czyli Starej Drodze Celnej prowadzącej z Białej Doliny w Szklarskiej Porębie przez Rozdroże pod Cichą Równią do mostu granicznego na Izerze, gdzie krzyżowała się z drogą z Harrachova do Świeradowa-Zdroju. Nową osadę nazwano Karlsthal, czyli Doliną Karola na cześć ówczesnego właściciela tych ziem hrabiego Karla Gotharda Schaffgotscha. Przez przypadek nazwa ta jednak p🖎asowała także do spadkobiercy Johanny, jej syna Karla Christiana.
Huta Karlsthal powstała bardzo szybko. Według raportu radcy rządowego Rolfa Schneckera sporządzonego w kilka lat później, 25 stycznia 1765 roku, w hucie funkcjonował jeden piec, przy którym pracowało 10 hutników - dmuchaczy wraz z pomocnikami. Do pieca, gdzie na ruszcie spalano uprzednio wysuszone drewno, wstawiano donice z ogniotrwałej glinki wypełnione piaskiem kwarcowym. To z nich każdy z hutników - dmuchaczy nabierał płynną masę szklaną na metalowy piszczel i modelował do odpowiedniego kształtu.
Huta Karlsthal na rycinie | rys. Jos. Janausch | 1880 rok |
Dopiero przejęcie obu hut przez mistrza szklarskiego z Harrachova Novego Svetu Franza Pohla w 1842 roku poprawiło nieco jakość wyrobów. Ostatecznie jednak hutę odkupili Schaffgotschowie i... bardzo szybko ją zamknęli. Przenieśli produkcję i pracowników do swojego zakładu Joesphinenhütte w Szklarskiej Porębie, który był wtedy jednym z najnowocześniejszych zakładów szklarskich na Śląsku.
Turyści i narciarze
Sama osada jednak nie przestała istnieć po zamknięciu huty. Było to możliwe dzięki rozwijającej się już intensywnie w II połowie XIX wieku turystyce. Jeszcze w 1843 roku Gottlieb Schneider uzyskał od hrabiego Schaffgotscha zgodę na postawienie obok huty gospody. Przetrwała ona wszystkie późniejsze zawirowania, łącznie z II wojną światową i do 1945 roku była prowadzona przez potomków Schneidera. Budynek, w którym się mieściła, rozebrano dopiero na początku lat 50. XX wieku.
Gospoda Schneidera | pocztówka, autor nieznany | lata 20. XX wieku |
Dzisiaj dawna osada Karlsthal cieszy się nie mniejszą popularnością niż w dawnych czasach, a dotrzeć do niej jest bardzo łatwo zarówno latem, jak i zimą, dzięki reaktywowanej w 2010 roku transgranicznej linii kolejowej ze Szklarskiej Poręby do czeskiego Kořenova.
Do pociągu wsiadamy w Szklarskiej Porębie Górnej i malowniczą "koleją izerską” jedziemy dwa przystanki. Kursują tu pociągi kolei czeskich w relacji ze Szklarskiej Poręby do Liberca. Do granicy obowiązują w nich bilety Kolei Dolnośląskich i dzięki obecnej promocji możemy ten odcinek przejechać za jedyne 2,50 zł. Wysiadamy na przystanku Szklarska Poręba Jakuszyce – w zależności od dnia tygodnia i pory roku mamy do dyspozycji od 3 do nawet 9 połączeń (wyszukiwarka połączeń PKP PLK).
Przystanek kolejowy Szklarska Poręba Jakuszyce | fot. Wojciech Głodek | 8 lutego 2015 roku |
Niedaleko przystanku znajduje się węzeł szlaków, skąd na miejsce można dostać się na dwa sposoby. Pierwszy to dojście drogą szutrową (znaki czerwone), drugi - starą drogą asfaltową (znaki żółte, a potem zielone). Obydwa warianty są łatwe i doprowadzą na miejsce w trochę ponad godzinę. Ten drugi nadaje się nawet dla osób na wózkach lub z małymi dziećmi. Zimą poprowadzone są tędy popularne trasy dla miłośników biegówek, ale także piesi turyści mogą z nich korzystać. W słoneczne i śnieżne weekendy na trasach bywa jednak bardzo tłoczno.
Okruchy przeszłości
Wszystkie drogi do tego miejsca prowadzą wśród gęstych lasów, stąd też, gdy docieramy do celu, osada wyłania się z gęstwiny w ostatniej chwili. Nie możemy jednak zobaczyć samej huty, gdyż z dawnej Karlsthal niewiele zostało. Gdy nie ma śniegu, da się jeszcze dostrzec gdzieniegdzie pozostałości fundamentów. Do dzisiaj przetrwały właściwie dwa budynki - wzniesiony około 1860 roku budynek administracji huty oraz opuszczony dziś dawny budynek mieszkalny.
Budynek administracji został wybudowany z ciosanego kamienia. Jest parterowy, wykończony cegłą klinkierową, nakryty dwuspadowym dachem, z charakterystyczną sygnaturką z dzwonem. Gdy zakład jeszcze działał, ten dzwon przywoływał hutników do pracy. Po zamknięciu huty, budynek przez niemal 100 lat służył jako leśniczówkę, a dzwon jako "dzwon mgłowy", wskazujący wędrowcom drogę przy niekorzystnej pogodzie. Natomiast do budynku, w którym mieszkali hutnicy, wprowadzili się robotnicy leśni.
Na przeciwnym krańcu polany stoją dwa kolejne drewniane budynki. Ich historia jest jednak dużo krótsza. Powstały tuż przed rozpoczęciem II wojny światowej. Ulokowano w nich niemiecką straż graniczną i służby celne. Co ciekawe, otrzymały one nazwy dwóch śląskich miast – Breslau (Wrocław) i Glogau (Głogów). Niemieckim pogranicznikom służyły krótko, jednak po przejęciu Dolnego Śląska przez Polskę – ulokowano w nich... polskich pograniczników. Strażnica Wojsk Ochrony Pogranicza, a potem Straży Granicznej działała tu nieprzerwanie aż do 1992 roku. Przez większą część okresu do 1990 roku teren ten był niedostępny dla turystów.
Spotkania z Izerami
Obecnie wszystkie budynki dawnej osady zajmuje Stacja Turystyczna "Orle". Jest tu bufet (w dawnym budynku administracyjnym, tym z sygnaturką) oraz kilkadziesiąt miejsc noclegowych w pokojach o bardzo różnym standardzie: od sal zbiorowych w standardzie schroniskowym po pokoje dwuosobowe z łazienką w dawnej strażnicy WOP. W bufecie można spróbować typowo "schroniskowego" jedzenia, a stali bywalcy polecają szczególnie bigos.
Stacja Turystyczna "Orle" to również kwatera główna Towarzystwa Izerskiego, które organizuje w tym miejscu wiele ciekawych imprez i zaraża zamiłowanie do Gór Izerskich kolejne pokolenia turystów. Co roku na początku marca spotykają się tu miłośnicy narciarstwa retro, którzy w strojach niczym sprzed 100 lat konkurują w biegach na równie starych nartach. Fantazja wielu narciarzy i narciarek w doborze strojów, zabytkowych nart, butów i kijów budzi zawsze niemały podziw i zainteresowanie turystów.
Na zakończenie lata organizowane jest wielkie kociołkowanie, podczas którego można spróbować znakomitego bigosu, i konkurs nalewek domowych. Także dzięki inicjatywie Towarzystwa w 2004 roku przed budynkiem Stacji na sporym kamieniu ustawiono figurkę hutnika-dmuchacza, który ma przypominać o tradycjach szklarskich tego miejsca.
Na Orlu spotykają się też miłośnicy astronomii. Przy prowadzącym stąd w stronę Świeradowa-Zdroju szlaku czerwonym, na odcinku Orle - Hala Izerska - Stóg Izerski, umieszczone zostały tablice poświęcone poszczególnym planetom Układu Słonecznego. Odległości między nimi odpowiadają w skali rzeczywistym odległościom pomiędzy poszczególnymi planetami. Nie znalazły się one tutaj bez powodu; dolina Izery jest częścią Izerskiego Parku Ciemnego Nieba, czyli obszaru ochrony przez zanieczyszczeniem światłem będącego doskonałym miejscem do obserwacji astronomicznych.
Jak dotrzeć?
Znaki czerwone z Polany Jakuszyckiej: trasa łatwa, 3,9km, 1h05m, +86m, -157m, 5 pkt. GOT
Znaki żółte z Polany Jakuszyckiej, później zielone z Rozdroża pod Działem Izerskim: trasa łatwa, 5,4km, ok. 1h30m, +43m, -114m, 6 pkt. GOT
Dojazd do Polany Jakuszyckiej: pociągiem ze stacji Szklarska Poręba Górna w kierunku Liberca, ok. 10 min, od 3 do 9 połączeń w ciągu dnia.
Okruchy przeszłości
Wszystkie drogi do tego miejsca prowadzą wśród gęstych lasów, stąd też, gdy docieramy do celu, osada wyłania się z gęstwiny w ostatniej chwili. Nie możemy jednak zobaczyć samej huty, gdyż z dawnej Karlsthal niewiele zostało. Gdy nie ma śniegu, da się jeszcze dostrzec gdzieniegdzie pozostałości fundamentów. Do dzisiaj przetrwały właściwie dwa budynki - wzniesiony około 1860 roku budynek administracji huty oraz opuszczony dziś dawny budynek mieszkalny.
Budynek administracji został wybudowany z ciosanego kamienia. Jest parterowy, wykończony cegłą klinkierową, nakryty dwuspadowym dachem, z charakterystyczną sygnaturką z dzwonem. Gdy zakład jeszcze działał, ten dzwon przywoływał hutników do pracy. Po zamknięciu huty, budynek przez niemal 100 lat służył jako leśniczówkę, a dzwon jako "dzwon mgłowy", wskazujący wędrowcom drogę przy niekorzystnej pogodzie. Natomiast do budynku, w którym mieszkali hutnicy, wprowadzili się robotnicy leśni.
Dawne zabudowania niemieckiej straży granicznej, potem strażnica WOP | fot. Wojciech Głodek | 8 lutego 2015 roku |
Dawna strażnica WOP (po lewej) oraz dawny dom mieszkalny hutników | fot. Wojciech Głodek | 8 lutego 2015 roku |
Spotkania z Izerami
Obecnie wszystkie budynki dawnej osady zajmuje Stacja Turystyczna "Orle". Jest tu bufet (w dawnym budynku administracyjnym, tym z sygnaturką) oraz kilkadziesiąt miejsc noclegowych w pokojach o bardzo różnym standardzie: od sal zbiorowych w standardzie schroniskowym po pokoje dwuosobowe z łazienką w dawnej strażnicy WOP. W bufecie można spróbować typowo "schroniskowego" jedzenia, a stali bywalcy polecają szczególnie bigos.
Dawny budynek administracyjny huty | Wojciech Głodek | 8 lutego 2015 roku |
Na zakończenie lata organizowane jest wielkie kociołkowanie, podczas którego można spróbować znakomitego bigosu, i konkurs nalewek domowych. Także dzięki inicjatywie Towarzystwa w 2004 roku przed budynkiem Stacji na sporym kamieniu ustawiono figurkę hutnika-dmuchacza, który ma przypominać o tradycjach szklarskich tego miejsca.
Zabudowania osady "Orle" | Krzysztof Kobiela | 25 stycznia 2015 roku |
Jak dotrzeć?
Znaki czerwone z Polany Jakuszyckiej: trasa łatwa, 3,9km, 1h05m, +86m, -157m, 5 pkt. GOT
Znaki żółte z Polany Jakuszyckiej, później zielone z Rozdroża pod Działem Izerskim: trasa łatwa, 5,4km, ok. 1h30m, +43m, -114m, 6 pkt. GOT
Dojazd do Polany Jakuszyckiej: pociągiem ze stacji Szklarska Poręba Górna w kierunku Liberca, ok. 10 min, od 3 do 9 połączeń w ciągu dnia.
ciekawa historia ...
OdpowiedzUsuń